Przelała mnie fala zimnych dreszczy. Przygryzłam wargę i zsiadłam powoli z konia. Tourys trochę pokrzyżował moje plany. Wolno podeszłam do chłopaka i wzięłam od niego list. Spojrzałam na niego i odwiązałam czerwoną wstążkę po czym przeczytałam kilka pierwszych zdań. Znienacka do oczu napłynęły mi łzy. Szloch, który się ze mnie wydobył był dziwnie mi obcy. Upadłam na kolana pełna żalu. Szybko podbiegł do mnie przyjaciel.
-Nie płacz, Słowacjo. Czy coś się stało?- Ja jedynie skinęłam głową na znak, że stało się. I to bardzo dużo. Chłopak uklęknął obok mnie i przytulił. Oparłam się o jego ramię i płakałam. Trwaliśmy tak kilka minut. Kilka, długich minut.
-Przepraszam- wydusiłam w końcu przez łzy. Przetarłam je. Litwa ledwo zrozumiał mój bełkot- Chyba trochę zmoczyłam ci ramię.
-Nic się nie stało- uśmiechnął się do mnie po czym pomógł mi wstać.
-Muszę wracać do Bratysławy- wyjaśniłam mu w końcu uspokajając się.- Mój szef... Proszę, zaopiekuj się Polską. Powiedz mu, że bardzo go kocham i to wszystko, co się stanie nie będzie moim wyborem. Muszę się podporządkować szefowi...- Mimo, że nie mam na to ochoty.
-Dobrze- przytaknął szybko i pomógł wsiąść mi na kasztankę. Uśmiechnęłam się do niego blado i ruszyłam w przeciwną stronę. Całą drogę łkałam. Nie mogłam się w ogóle pozbierać. To, co było w liście... Za dużo.
-To nie ulega dyskusji! Teraz należysz do Niemiec, jest twoim wychowawcą i pełnoprawnym opiekunem. Jesteś teraz Państwem Osi- dwa ostatnie zdania przyprawiły mnie o zawroty głowy.
-Czyli będę walczyć przeciwko Polsce?- Nie mieściło mi się to w głowie. Nie chciałam tego. Absurdem było jednak posiadanie opiekuna. Jestem dorosła, mało tego. Mam więcej lat niż ten Niemiec.
-I innych aliantów. Zaraz przyjedzie tu Ludwig ze swoim szefem. Masz być dla nich miła i uległa. Słuchaj się wszystkich rozkazów Niemiec.- odpowiedział mój szef. Cała się trzęsłam. Wyszłam z pomieszczenia i usiadłam na sofie w korytarzu. Skuliłam się tak, że kolana miałam tuż przy twarzy. Całe oczy miałam czerwone. Po ich spokojnej szarości nie było śladu.
-Nie becz tak- usłyszałam męski, twardy głos. Zesztywniałam. Ścisnęłam mocno oczy. Głowę miałam zwieszoną ku dołowi, nie mogłam go zobaczyć. Brakowało mi chęci i odwagi.-Wstań- usłyszałam rozkaz. Ścieśniłam mocno pięści, szybko wstałam i wyprostowałam się. Otworzyłam szeroko oczy i zmarszczyłam brwi. Wyższy ode mnie blondyn spojrzał na mnie zimno niebieskimi oczami. Nienawidzę go. Nawet go nie znam, a już umiem powiedzieć, że go nie lubię. -Nawet ładna z ciebie marionetka- zaśmiał się szyderczo trzymając mój podbródek ku górze. Wyrwałam się.
-Jeśli tylko spróbujesz skrzywdzić Polskę, zniszczę cię- zasyczałam. Tak szybko, jak to powiedziałam runęłam na ziemię. Poczułam, jak z nosa zaczęła lecieć mi krew. Kłujący ból, jaki czułam w brzuchu był paraliżujący. Niemiec kopnął mnie mocno, po czym schylił się.
-Coś mówiłaś?- zasyczałam do niego jak jakiś dziki kot i błyskawicznie wstałam. Rzuciłam się do drzwi wyjściowych. Już je miałam otworzyć, kiedy przytrzymał mnie i rzucił na sofę. -Siedzisz tu, spokojnie. Zaraz poznasz mojego brata. Będzie twoim przełożonym pod moją nieobecność...
-Znam go, nie musisz mnie z nim zapoznawać- powiedziałam chłodno.
-Ej ej! Skąd ta nienawiść? Jeszcze nawet nie zaczęliśmy naszej współpracy...- znowu obdarzył mnie swoim chamskimi uśmiechem. Kątem oka spojrzał na mnie ciężko i odwrócił się do mnie tyłem.
I nie chcę jej zaczynać. Jednak już było za późno. Nasi szefowie doszli do porozumienia. Od dzisiaj zostałam Oficjalną Marionetką Niemiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz