Żadna armia nie wejdzie na teren Który broniony jest polską ręką Chociaż jest was czterdziestu na j

Żadna armia nie wejdzie na teren Który broniony jest polską ręką Chociaż jest was czterdziestu na j

piątek, 22 maja 2015

Rozdział 26

-Jesteś martwa- mój braciszek nie mógł się powstrzymać, i nim się zorientowałam, Polska zaatakował mnie od tyłu. Jak długa padłam na podłogę, zbierając zarazem kurz z niej. Usiadł na mnie przytrzymując mi ręce. Był silny i stanowczy. Wyrywanie się nic nie dało. Wbiłam wzrok w podłogę, czekając co nastąpi dalej.
-Czego tu chcesz?- nagle czyjś but ukazał się przed moimi oczami. Mój wzrok powędrował coraz to wyżej aż mogłam zobaczyć jego twarz. Pełną złości, zniecierpliwienia i chyba obrzydzenia.
-Spadaj, Anglio- warknęłam i w jednej sekundzie wyrwałam się z objęć Polski z dziwnie ogromną siłą. Chłopak poleciał kilka kroków dalej, a ja miałam czas aby stanąć na równe nogi. Wskoczyłam szybko na stół, omijając Norwegię, który prawie wpakował we mnie kulę od pistoletu. Następnie rozejrzałam się w ślad za drzwiami. Błyskawicznie poczułam, jak traciłam grunt pod nogami, i dziwne poczucie ciepła. Chwyciłam się za ramię.
-Przesadziłeś!- warknęłam na Polskę, który stał dumnie z bronią w ręku po drugiej stronie blatu. Niczym komar na świeżą krew rzuciłam się na Feliksa. Już miałam odwinąć jego twarz na drugą stronę, kiedy to usłyszałam trzask wyłamywanych drzwi. Niemiec i Prusy wparowali do pomieszczenia omijając biegiem państwa i ich postrzały.
-Czemu mi to robisz!- oburzył się Polska, który leżał pode mną. Trzymałam kurczowo moje ręce na jego szyi, a kolanami przytrzymywałam jego dłonie.
-Sam zacząłeś!- odpowiedziałam po czym sekundę pomyślałam. Brzmiało to jak braterska kłótnia jakie co chwilę prowadziliśmy kilka, dobrych wieków temu. Straciłam czucie w lewej ręce, mimo to wytrwale trzymałam go, patrząc się głęboko w jego oczy. Ich zieleń była czysta i jasna, przypominały mi te dawne poranne łąki.
-Tak? A co niby zrobiłem?- nie dawał za wygraną. Do oczu naleciało mi kilka łez. Przycisnęłam mocno wargi. Wtem poczułam jak ktoś przerzuca mnie przez ramię.
-Zdradziłeś- odkrzyknęłam szybko i zemdlałam. Ból z przebicia skóry był nie do zniesienia.

-Nie wierć się tak... Eh, nie wygląda to dobrze- czyjś głos mknął mi przez setki myśli. Widziałam tylko czarne tło z białą, dziwną poświatą.
-Co...?- odchrząknęłam. Otworzyłam leniwie jedno oko. Jakaś twarz wisiała przede mną.
-Leż, głupia.- poczułam zimne, kojące palce na czole. Wtem oprzytomniałam na tyle, aby otworzyć szeroko swoje szare oczy.- Co cię właściwie podkusiło, aby do nich wbić?
-Wentylacja była słabo zbudowana i załamała się pode mną- przetarłam ręką usta. Metaliczny posmak był ohydny i mdły.
-Schudnij- Prusy zaśmiał się bandażując jednocześnie ranę. Dostrzegł chyba moje złowrogie spojrzenie, ponieważ szybko się zmieszał i dodał- Przepraszam, żartuje. Chuda jesteś.- Nic już nie odpowiedziałam. Nie przeszkadzało mi nawet, że leżałam w rozpiętym i prawie rozebranym mundurze. Chłopak przyzwyczaił się chyba do tego widoku.
-Skurwysyn- krzyknął Niemcy głośno otwierając i zatrzaskując za sobą drzwi. Rzucił nerwowo czapkę na podłogę i starł pot z czoła- Twardy jest.
-Kto jest twardy?- aż podniosłam się pełna najgorszych obaw, które się potwierdziły.
-Polska- usiadł na fotelu, który mieścił się obok sofy na której leżałam. Dłońmi zakrył twarz i przeczesał włosy do tyłu.
-Gdzie on jest!- nie pozwoliłam Prusom skończyć opatrywać mi rany. Wstałam szybko zapinając bluzę mundurową. Jak burza wyszłam i pobiegłam przed siebie. Przez te tygodnie mieszkania tutaj zdążyłam zapamiętać pokoje i ich użytkowanie. Wiedziałam, a przynajmniej domyślałam się, gdzie znajduje się Polska. Kątem oka widziałam biegnącego za mną Prusy. Jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz