Na wstępie chcę powiedzieć, że ten rozdział jest pisany z perspektywy Polski. Cofamy się kilka dobrych wieków dalej.
Przyodziany jedynie z czerwone, duże spodnie mknąłem przed siebie. Był środek nocy. Wokół mnie rosły drzewa, a księżyc w pełni tworzył dość mroczną scenerię. Sam nie wiem przed kim uciekałem. Może po prostu za nadchodzącą szybkimi krokami przyszłością oraz towarzyszącą jej dorosłością. Otarłem oczy moją gołą ręką. Byłem pobudzony przez zimny wiatr, który od czasu do czasu wiał. Moja tułaczka nie miała końca. Szybko zmęczyłem się bieganiem. Przystanąłem, aby uregulować oddech. Zdyszany i cały spocony podążałem małymi kroczkami. Droga w środku lasu była ubita, przez co nie miałem żadnych trudności z chodzeniem. W pewnym momencie ujrzałem przed sobą wodę. Moje oczy zabłysnęły. Chciałem jak najszybciej dostać się w tamto miejsce, jednak nie starczyło mi sił. Upadłem. Widziałem tylko ciemne, gwieździste niebo. Usłyszałem przeraźliwy krzyk za sobą i tupot końskich kopyt. Powoli oddawałem się w objęcia Morfeusza.
-Polsko?- nade mną klęczała dziewczyna. Była piękna. Jej szare oczy wpatrywały się we mnie z niepokojem i troską. Była starsza ode mnie, miała może 15 lat. Jej platynowe, krótkie loczki sięgały do ramion.
-Słowacjo, co ty tu robisz?- byłem ledwo co przytomny. Dotknęła lekko mojego czoła. Wiem, że było gorące. Podniosła mnie szybko z ziemi, przytulając jednocześnie do jej zimnej zbroi. To dawało mi ulgę.
-Ratuję ci dupsko, któryś raz z rzędu- zaśmiała się dziewczyna, po czym jednym, zwinnym ruchem wsiadła na konia, a mnie sadzając na przedni łęk siodła. Nic więcej nie pamiętam z tamtego felernego wieczoru.
Obudziłem się następnego ranka w łóżku. Do mojego pokoju wpadały ciepłe promienie słońca. Okno było małe, ale mogłem przez nie spokojnie ujrzeć widoki mojej pięknej, zielonej krainy. Niebo było jasne i bezchmurne. Lasy i łąki rozpościerały się bardzo daleko. W polu pasły się konie. Miło było oglądać takie krajobrazy. Obok mnie leżała kukiełka. Spojrzałem na nią. Była czysta, mała i drewniana. Przyodziana w białą, krótką spódniczkę. Na głowie miała czarne włosy zrobione z wełny i kokardkę na grzywce. Przez chwilę trzymałem moje czoło. Głowa bardzo mnie bolała. Niespodziewanie zauważyłem dwie postacie stojące przy moim łóżku.
Księstwo Nitrzańskie i Wielkie Księstwo Litewskie.
Viktoria nie lubiła, jak mówiło się tak do niej. Wolała po prostu Słowacja, ewentualnie Slavica. Uśmiechnąłem się do nich trochę blado.
-Całe szczęście nic ci nie jest- odezwał się Litwa. Podszedł dwa kroki bliżej mojego łóżka. Miał na sobie biały mundur, a jego brązowe włosy związane były w kucyka. Błękitne oczy były pełne troski ale i poniekąd wściekłości- Co cię podkusiło, aby tam iść?
-Nawet nie racz ruszać się z tego łóżka, młody- usłyszałem głos siostry. Zmarszczyła brwi. Włosy upięte miała w koka. Podeszła do Litwy i szturchnęła do w ramię pokazując głową drzwi. Dziewczyna była wyższa od chłopca o jakieś 5 cm.
-My wychodzimy- powiedział Litwa uśmiechając się.- Lekarz kazał ci dużo spać i nie przemęczać się. Wrócimy do ciebie później. Przyjaciele wyszli zostawiając mnie samego w czterech, drewnianych ścianach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz