Żadna armia nie wejdzie na teren Który broniony jest polską ręką Chociaż jest was czterdziestu na j

Żadna armia nie wejdzie na teren Który broniony jest polską ręką Chociaż jest was czterdziestu na j

środa, 13 maja 2015

Rozdział 18

Od całej wprowadzki do domu Niemiec minął równo tydzień. Był słoneczny poranek, a ja wracałam właśnie z konferencji mojego szefa, szefa Niemiec i Rosji. Cała trójka doszła do porozumienia, jednak na moją niekorzyść. Miałam bowiem zostać w domu Ludwiga na okres trwania wojny. I Rosja miał czasem nas odwiedzać.
Ivan jest straszny... To nie jest jednak tak, że się go boję czy coś. Napawa mnie jednak negatywnymi emocjami. Jest wyższy ode mnie o jakieś 10 centymetrów o ile nie więcej. Jego twarz jest jak dziecka- pulchna i roześmiana. Jednak za tą słodką buzią czyha szatan w czystej postaci. Jego fioletowe oczy są przepełnione radością. Do momentu...
Sama nie wiem co Białoruś w nim widzi. Nigdy w życiu się jednak jej o to nie zapytałam. Widziałam, że rzucając jej to pytanie jest równoznaczne z chęcią śmierci. Nie wiem tylko, czy przyjaciółka, jaką była mi Bielarus użyła by scyzoryka, noża. A może pomogła by sobie tasakiem?
Jechałam złotą, słoneczną polaną. Źdźbła żyta, jakie porastało ową polanę odbijało ciepłe, jasne promienie Słońca. Dziwna była pogoda, jak na środek jesieni. Dróżka polna była ubita z ziemi i liści. Jechałam uśmiechnięta, mimo sytuacji jaka panowała. Wiedziałam, że gdzieś w Europie w tym samym czasie miała miejsce jakaś bitwa. Krwawa, ciężka jaką zawsze są walki. Cieszyłam się, że mogłam odpocząć, wiedziałam bowiem, że relaks nie będzie trwał długo.
Do domu przyjechałam w nocy. Posiedzenie miało miejsce w domu Rosji, daleko wysuniętym na wschód. Niemcy został na noc w domu Rosji. Mieli razem wymyślać strategię na kolejne bitwy. Byłam więc w domu sama z Prusami i Austrią.
-Długo zajęła ci podróż- podszedł do mnie białowłosy, kiedy wjeżdżałam do bramy. Zwolniłam konia do stępa i oddałam mu wodze.
-Nie poczułam tego- uśmiechnęłam się. Miałam rację, wydawało mi się, jakbym jechała kilka minut. Widoki były piękne, musiałam jednak jechać na około. Podążając przez granicę z Polską mogłam stać się punktem pogoni ze strony Anglii, który ciągle tam przebywał. Zsiadłam zwinnie z konia luzując mu popręg. Wtem zerwał się silny, zimy wiatr. Było mi jednak ciepło, ponieważ odziana byłam w swój czarny, wyjściowy mundur. Ubierałam go tylko na bardzo ważne posiedzenia i okoliczności. Ten prawie niczym nie różnił się od mojego zwykłego poza tym, że pod szyją przywieszony miałam Żelazny Krzyż, który dostałam od Niemiec zaraz po zaatakowaniu Polski. Nie uśmiechał mi się ubiór tego orderu, jednak szef kazał mi go nosić. Do munduru nosiłam dwa ordery nieznanego pochodzenia oraz krótką pelerynkę. Podobną do tej, co ma Polska. Nie miałam jednak na stroju złotego sznura, który towarzyszył mi prawie wszędzie oraz czarnego paska przechodzącego od lewego ramienia do prawego biodra. Na nogach miałam ubrane brązowe sztyblety i czapsy. Ściągnęłam szybko osprzęt konia i puściłam go wolno na padok. Dołączył do koni Niemiec.- A skoro tu jesteś, wysłużę się tobą. Bądź gentlemenem i weź to siodło połóż w siodlarni- podałam mu go. Spojrzał na mnie swoimi czerwonymi oczami, które odbijały blask gwiazd powieszonych na nocnym niebie.
-Dooobra- powiedział Prusak- Ale za to zrobisz mi kolację!
-Nie pyknie, gotuję jak Anglia- zaśmiałam się, po czym spojrzałam na moją Kasztankę. Nie wyglądała szczęśliwie z karymi i siwymi, potężnymi ogierami. Ja również nie czułam się tu dobrze. Tęskniłam za górzystymi widokami.
-Nauczę cię- powiedział czochrając mi włosy. I w tak banalny sposób chłopak zepsuł mi francuza, nad którym pracowałam godzinę. Wzięłam jego rękę z mojej głowy i wskazałam mu siodło. On tylko skinął głową i poszedł w stronę siodlarni.
-Jutro jadę do Szwajcarii- powiedział po chwili będąc kilka kroków dalej.- Jedziesz ze mną?- Szczerze mówiąc bałam się Szwajcarii. Mimo, że jest to dobry przyjaciel Polski, ja z nim za dobrych relacji nie posiadałam.
-Przemyślę to- powiedziałam szybko i powiesiłam ogłowie na bramce od padoku. Pochyliłam się lekko do przodu, opierając głowę na ręce i oddając się marzeniom...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz