Żadna armia nie wejdzie na teren Który broniony jest polską ręką Chociaż jest was czterdziestu na j

Żadna armia nie wejdzie na teren Który broniony jest polską ręką Chociaż jest was czterdziestu na j

czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 12

Nie musiałam długo czekać na zemstę ze strony mojego brata za odebrane mu tereny. Około godziny 6 nad ranem usłyszałam pierwsze strzały z karabinów. Jak poparzona wstałam z łóżka i wyjrzałam za okno. Kilometr od mojego domu stały wojska Polski z samym Feliksem na czele. Był cały ranny i we krwi. Mundur miał brudny a w niektórych miejscach podarty. Miał pewny, skoncentrowany wzrok. Siedział na wysokim, gniadym koniu. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Wiedziałam jednak, że prędzej czy później Polska stanie na równe nogi. Nie myśląc ani chwili dłużej zbiegłam na dół i chwyciłam za telefon.
-Halo?- odezwał się po drugiej stronie niski głos.
-Ludwig?- zaczęłam trochę nieśmiało. Musiałam się jednak sprężać. Nie miałam dużo czasu.- Polska właśnie atakuje mnie od północy.
-Jak liczną posiada armię?
-Nie wiem, ale grubo ponad osiem tysięcy.
-Rozumiem- powiedział po chwili. Jego spokojny głos mówił sam za siebie. Nie obchodziła go zbytnio cała sytuacja. Zdawał się jednak myśleć nad rozwiązaniem sprawy.- Przyślę do ciebie moje dwa oddziały, które właśnie miałem wysłać na twoje tereny- odezwał się po chwili. Kamień spadł mi z serca, że chociaż sprowadzi minimalną pomoc.- Prusy już do ciebie z nimi jedzie. Przyszykuj dla niego pokój.
-Hę?- myślałam na początku, że źle zrozumiałam.
-Będzie u ciebie mieszkał przez kilka dni. Jesteś teraz narażona na ataki ze strony Feliksa. Muszę kończyć. Mam ważne spotkanie z Rosją.- Odłączył się. Polska był coraz bliżej. Zacisnęłam pas na mundurze. Moja armia przystąpiła do obrony. Nie mogłam nic więcej zrobić.  Wyczekiwałam mojego sojusznika. Patrzyłam na wszystko z okna. Były tam najlepsze widoki na całą bitwę. Dzięki temu nic nie wychodziło spoza mojej kontroli.
Z każdą nową minutą robiłam się coraz bardziej niespokojna. Nagle poczułam zimny sztylet na mojej szyi. Czyjaś ręka trzymała moje, przez co nie mogłam się wyswobodzić.
-Jeden totalnie głupi ruch i zginiesz.- ostrze noża dotykało mojego gardła. Wiedziałam, że za mną stał nie kto inny a Feliks. Nie poruszyłam się. Kompletnie nie wiedziałam jak zareagować. Niespodziewanie zauważyłam falę obcych wojsk, które przyłączyły się do mojej armii. Uśmiechnęłam się, byłam szczęśliwa. W ostatniej chwili. Nadzieja znowu narodziła się u mnie na nowo. Prusy, siedzący na karym koniu był przed moim oknem. Szukał mnie wzrokiem. Niestety nie mogłam krzyknąć do niego. Pozostało tylko oddać się w łaskę Bożą. Chociaż, może nie do końca...
Niespodziewający się niczego Polska dostał ode mnie mocnego kopniaka. Odsunął się zahaczając ostrzem o moją szyję.
-Gilbert! Tutaj!- krzyknęłam za okno. Krzyk spowodował, że obficie zaczęłam krwawić z krtani. Nie wiedziałam czy usłyszał, ponieważ Łukasiewicz źgnął mnie nożem w ramię a ja upadłam na ziemię. Dotknęłam się w miejsce włożenia noża. Poczułam nieprzyjemnie ciepłą ciecz.  Substancja wylewała się ze mnie. W porywie złości wzięłam wysoką lampę, która stała obok mnie. Szybko wstałam i uderzyłam chłopaka w twarz. Szkło, jakie było na lampie rozprysknęło się, wbijając się boleśnie w skórę brata. Leżał nieprzytomnie na ziemi. Chwyciłam za pistolet Polski, który nosił w kieszeni munduru. Załadowałam magazynek i wycelowałam w jego lekko unoszącą się klatkę piersiową. Wahałam się.
Przypomniałam sobie, że jesteśmy krajami. Musimy walczyć, aby nie zniknąć z map. Walki i śmierć jest dla nas czymś normalnym.
-Słowacja?- do pokoju wszedł Gilbert. Nie mógł uwierzyć, że podniosłam rękę na mojego młodszego brata. Widział moje wahanie się. Podszedł do mnie po czym ujął moje kurczowo trzymające się pistoletu dłonie. Stał przytulony do mnie. Czułam jego oddech na swojej skórze. Wbrew mojej woli pociągnął za spust. Popłakałam się. Jego klatka piersiowa już się nie uniosła.
-Nauczysz się- szepnął mi do ucha lekko odpuszczając ucisk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz