Nie szczędząc sobie ani stroju, ani siebie podążałam tymi cholernymi drogami. Pajęczyny, kurz i ciemność towarzyszyły mi na każdym kroku. Pełzałam po nierównych, metalowych ścianach niczym robak. Mniej więcej wiedziałam gdzie jest cel. Im bliżej byłam końca, tym gorzej się czułam. Gorące policzki rozpalały mnie od środka, a dech zaparty był w moich płucach. Przez dłuższą chwilę nie byłam w stanie oddychać. Zaczynałam się dusić, a co z tym idzie, panikować. Szybko jednak znalazłam małe okienko, które wprowadzało świeże powietrze z holu. Zachowując ciszę, czym prędzej podczołgałam się. Dyskretnie przybliżyłam usta do otworu i zrobiłam dwa, porządne wdechy. Kiedy już oprzytomniałam, spojrzałam co znajduję się pode mną.
-Bingo!- szepnęłam, ponieważ byłam pod salą konferencyjną. Szczęście może dzisiaj zrobiło wyjątek i podało mi swoją dłoń. Skupiłam się na jednym celu- Polska. Siedział między wiecznie sprzeczającymi się Anglią a Francją. Dalej siedziała Belgia, Holandia, Kanada i Grecja. Naprzeciwko Polski siedziała zaniepokojona Czechy, którą ledwo co poznałam oraz Finlandia i Norwegia. Ameryka stał przed wielką tablicą i obmawiał coś z aliantami. Pokój był duży, przez co głosy rozchodziły się znakomicie. Na środku, tuż pode mną stał spory, kwadratowy stół. Były rozłożone na nim szklanki z wodą i sterta papierów. Pod ścianą wisiała owa tablica, a obok niej stały dwa, małe okna. Zasłonięte były szarymi firankami. Spojrzałam na Polskę- siedział wygaszony, podpierając głowę o rękę. Nie za bardzo mogłam zobaczyć jego wyraz twarzy, jednak wiedziałam, że nie był wesoły. Jego mundur był czysty, jednak w niektórych miejscach podarty. Naprzeciwko niego siedziała moja młodsza siostra. Jej gęste, brązowe loki opływały jej całą twarz. Posiadała czarny, schludny i elegancki mundur. Różnił się bardzo tym od mojego, że Czech posiadał dekolt i spódnicę. Nosiła do niego niskie trepy, oraz małą czapeczkę. W porównaniu do mojego, był skromnie ozdobiony, wręcz pusty.
-Skupcie się! Trzeba zorganizować najbliższe dni- Ameryka stuknął w stół grubą książką aż każdy podskoczył z wrażenia.- Niemcy rośnie w siłę, a my musimy coś z tym zrobić. Nie możemy pozwolić, aby państwa Osi nadal nas atakowały.
-Może zacznijmy od początku- pałeczkę przejął Anglia podchodząc do tablicy. Spojrzał na wszystkich zgromadzonych i zaczął coś rysować na tablicy. Ledwo co mogłam ujrzeć co to było. Widziałam tylko jakąś twarz, bardzo mi znajomą.- Niemcy. Jego słabe strony.
-Piwo- odezwał się Francja- Prusy, Włochy...- zaczął wymieniać, ale szybko skończył, ponieważ Anglia przytkał mu usta.
-Słabe strony, które mogły by się nam przydać na obronę przed nim, głąbie!- wycedził przez zęby wściekły Anglia.
-To nie jest w sumie taki głupi pomysł- rzekła Czechy wstając i patrząc na Francję- Gdyby tak zaatakować i wziąć w niewolę Włochy, byłby stanowczo słabszy.
-Albo Słowację- Holandia spojrzał przenikliwie na Czechy, ciągle trzymając swoją fajkę w buzi. Mimo noszenia munduru, jego szal nie odstępował go na krok. Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Wszelakie szale kojarzyły mi się tylko z jednym. Z Rosją... Nie boję się gościa, oczywiście! Tylko po prostu ten jego dziecinny, niewinny uśmieszek... ugh.
-Spadaj- odpowiedziałam cicho ciągle przysłuchując się rozmowie.
-Sprzeciw!- zabrała głos siostrzyczka- najechanie Słowacji nic by nie dało- dziwne było takie przysłuchiwanie się rozmowie, tym bardziej jeżeli temat był skierowany o tobie.
-Oczywiście, że nic by nie dało- Polska uniósł wzrok na tablicę.- Słowacja z płaczem uciekła by do tych swoich Prus- ścisnęłam mocno rękę w pieść. To nie prawda!
-Okej, czyli mamy Włochy- Anglia na chwilę zamilkł, aby napisać coś na tablicy.- Jeszcze jakiś pomysł?- Cisza. Ta głucha i obojętna cisza była jedynie odpowiedziom na jego pytanie.
-No dobrze, to teraz przejdźmy do Słowacji, jako że ona również ma spory udział- widziałam jak dwójka mojego rodzeństwa aż spięła się. Było mi trochę wstyd i smutno. Przepraszam.
-Jej południowa strona jest osłabiona, można by przejechać przez dom Węgier i stworzyć niezłą rzeź. Jedne państwo Osi będziemy mieć z głowy- Francja przeczesał palcami swoje blond falowane włosy. Nie chciałam słuchać tego więcej, same bzdury.
-Węgry też jest po stronie Niemiec, imbecylu!- Anglia chyba tracił cierpliwość.
-A kto tu siedzie? Feliks! Feliks co robi? Przyjaźni się z Elizaviettą! Co może zrobić? Sprawić, że przejedziemy na południową część Słowacji!- Bonnefoy stanowczo przesadził.
-Nie będę wykorzystywać naszej przyjaźni do najazdów- odezwał się krótko Polska. Wtem, usłyszałam ciche skrzypnięcie. Chyba coś się odkręca. Następny był trzask, a śruba wylądowała na stole Aliantów.
-Szlak!- spojrzałam wokół siebie. Nie było miejsca na odwrót, zbyt ciasno. Nim się jednak zorientowałam, było za późno. Z ogromnym trzaskiem wylądowałam wraz z długą płachtą na mebel. Spojrzałam spanikowana na wszystkich, nikt nie wiedział co się dzieje.
-Słowacja?- głos siostry wzbudzał we mnie zażenowanie. Patrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami. Jak poparzona wstałam zwinnie omijając Norwegię i Holandię. Każde państwo wstało gotowe do ataku. Nie pozwoliłam się jednak tak łatwo złapać. Nie tym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz