Nie wiedziałam jak zareagować. Próbował mnie zabić, jednak nie usilnie. Podjechałam wolno do niego. Prawie dotykał szyi mojego konia.
-Odjedź stąd, szmato- odezwał się po chwili. Wycelował we mnie spust swojego karabinu. Już miał strzelać, jednak byłam szybsza i odjechałam. Wybiegłam z lasu tak szybko, jak tylko się dało. Cała byłam spanikowana. Powinnam mówić Niemcom, że Polska jest w lesie? Miałam łzy w oczach i nierówno oddychałam. Kurczowo trzymałam się wódz. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji.
Pole bitwy było okropne. Całe we krwi i ciałach.
-Słowacjo!- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się. Niemcy i Prusy stali dumnie za mną. Zauważając łzy w moich oczach Prusy szybko uśmiechnął się. Jego ostre rysy twarzy były jeszcze bardziej widoczne. Niemcy natomiast stał spokojnie i przypatrywał się każdej mojej łzie. Otarłam je szybko.
-Polska jest w lesie- rzuciłam szybko i zacisnęłam oczy. Ząb za ząb, zdrada za zdradę. Może dowie się, że jak chcę, potrafię walczyć... Bracia spojrzeli ku sobie. Następnie Niemcy spiął swojego potężnego ogiera i ruszył w stronę porośniętym przez drzewa. Mój wzrok uniósł się na starszego z braci. Gestem podniesienia podbródka kazał mi powrócić na pole walki. Bitwa jeszcze się nie skończyła. Wyciągnęłam srebrny miecz z pochwy i ruszyłam cwałem na broniących się polaków. Zniżyłam głowę i zaczęłam walczyć.
Bitwa trwała cały dzień. Wraz z białowłosym dowodziliśmy naszymi wojskami. Skończyło się to na odwrocie armii polskiej. Kiedy już było po wszystkim przybiliśmy piątkę. Chłopak wydawał się szczęśliwy zwycięstwem. Uśmiechnęłam się do niego, jednak nie miałam na to ochoty. Moje serce bolało, i to bardzo. Spojrzałam na moje oddziały. Były całe we krwi. Mimo to wiwatowali. Mijały długie minuty a Niemiec nadal nie było.
Pod późny wieczór wróciłam do domu. Prusak zmuszony był na samotny powrót do domu. Im dłużej myślałam nad moimi ostatnimi słowami zwróconymi do Niemiec tym bardziej myślałam, czy postąpiłam właściwie. Zmęczona puściłam konia na padok. Następnie wyczyściłam porządnie osprzęt i odniosłam go do stajni. Otwierając drzwi do domu kątem oka zobaczyłam osobę za sobą. Odwróciłam się napięcie. Przede mną stał Litwa. Cały we łzach i krwi. Trząsł się, ale nie z zimna. Podszedł dwa kroki w moją stronę i rzucił się na ziemię. Klęczał przede mną szlochając. Zbierało mi się na łzy. Nie cierpiałam, kiedy osoby które kocham płakały. Delikatnie przykucnęłam i położyłam mu rękę na ramieniu. Jego zimne, niebieskie oczy przeszyły mnie na wylot.
-Załatwiłaś Polskę- zachlipiał. Otworzyłam szeroko oczy. Powoli wstałam. Nagle zaczęłam tracić grunt pod sobą. Mój film urwał się w tym momencie.
A może jego akcja toczyła się dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz