Żadna armia nie wejdzie na teren Który broniony jest polską ręką Chociaż jest was czterdziestu na j

Żadna armia nie wejdzie na teren Który broniony jest polską ręką Chociaż jest was czterdziestu na j

wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 17

Obudziłam się kilka godzin później. Oczy bardzo mnie piekły. Spojrzałam za okno. Był środek nocy, padało niesamowicie. Nagle do moich uszu wdał się dźwięk burzy. Podskoczyłam z zaskoczenia. Przetarłam oczy i ospale się rozciągnęłam. Byłam nadal bardzo zmęczona, ale... nie chciałam spać sama. Wstałam więc i rozejrzałam się po pokoju. Ciemność bezlitośnie wszystko otaczała. Szybko zauważyłam jasną, żółtą, małą karteczkę na biurku. Podeszłam do niej. Pismo było mało czytelne, pisane czarnym atramentem.
''Mam nadzieję, że sukienki z szafy podobają ci się tak bardzo jak ty podobasz się mi''
-Daj sobie spokój chłopie- westchnęłam i podskoczyłam raz jeszcze. Burza dawała się we znaki.
''P.S. Słodko wyglądasz jak śpisz''
Zmieszana spojrzałam na łóżko. Nie wiem czemu, odruchowo. Czemu patrzy jak ja śpię? To trochę krępujące. Przygryzłam wargi i wyrzuciłam kartkę do kosza. Następnie włączyłam lampkę nocną i udałam się przebrać z wymiętego munduru. Zajrzałam do szafy. Wisiało tam siedem, różnokolorowych sukienek o różnych fasonach, długościach i zdobieniach. Wyciągnęłam białą, przed kolana z małymi perełkami. Mundur położyłam na łóżku. Później go wypiorę...
Zaczesałam grzywkę na dwie strony i spięłam ją z tyłu. Resztę moich platynowych, falowanych włosów rozpuściłam. Mój wzrok powędrował na dół garderoby. Mieściły się tam trzy pary balerinek. Były śliczne. Każde z nich miały pastelowy kolor i błyszczały.
Gotowa powoli wyszłam z pokoju. Uchyliłam leciutko drzwi. Długi hol był ciemny i taki... nieżywy. Przełknęłam ślinę, jednak ciągle goszcząca na mojej szyi obroża utrudniła mi to. Wyszłam na korytarz, pozwalając ciemnością na pochłonięcie całej mnie. Lekko, niczym nimfa wodna podążałam wzdłuż korytarza, prosto na schody. W brew oczekiwaniom błysk burzy zagościł na moich plecach. Światło wydobyło się z okna na końcu holu. Wystraszona upadłam na ziemię. Odczekałam trochę. Nic, cisza. Nikt się nie obudził. Uf, całe szczęście. Błyskawicznie wstałam i skierowałam się na parter willi. Moja gracja poszła chyba z powrotem spać, ponieważ non stop potykałam się i chwiałam.
Nagle zaburczało mi w brzuchu. No tak, byłam głodna. Nie wiedziałam niestety, gdzie jest kuchnia. Bez namysłu szłam przed siebie. Pięści miałam mocno zaciśnięte, ale szłam wyprostowana. Serce waliło mi jak oszalałe.
-Co ty tu robisz?- usłyszałam nagle głos za sobą. Kilka kroków ode mnie stał jeszcze zaspany Prusy. Ubrany był w same krótkie spodenki. Mogłam więc zauważyć jego wszystkie blizny i rany. Miał ich dużo, jednak o wiele mniej od Polski.- Jest kobieto 3 w nocy...
-Przepraszam...- podeszłam do niego chwiejnym krokiem.- Po prostu chciałam iść do kuchni coś zjeść, ponieważ jestem trochę głodna.- rzekłam. Jego czerwone, nieprzyjemne oczy spoglądały na mnie trochę nieobecnym wzrokiem.
-A tak, chodź za mną- wziął mnie pod rękę, jak jakieś małe dziecko i poszliśmy. Nie chciałam już się wiercić, pozwoliłam mu na taki bliższy kontakt. Jednak niech się nie przyzwyczaja...
-Pasuje do ciebie ta sukienka- powiedział po chwili. Otworzył przed nami duże drzwi, pozwalając mi pierwszej wejść.
-Dziękuję- szepnęłam cicho. Zarumieniłam się, czułam to. Nagle znowu usłyszałam huk, tym razem bliższy.
-Boisz się burzy?- zaśmiał się chłopak. Przytaknęłam, chociaż wcale nie chciałam pokazywać przy Gilbercie, że się boję czy coś.- Możesz dzisiaj spać ze mną...
Przemyślałam całą sprawę bardzo szybko. Nawet nie zajęło mi to minuty.
-Nie, dzięki. Poczytam książkę czy coś, może zapomnę o niej.- wolałam jednak nie ryzykować, że coś strzeli mojemu opiekunowi do głowy. Widziałam, że się trochę zawiódł, ale pod żadnym pozorem nie chciał tego ukazywać.
-Ok- rzucił podchodząc do lodówki- Chcesz tosty?- spojrzał na mnie, kiedy siadałam na krześle przy wysepce.
-Mogą być- uśmiechnęłam się ciepło.- Ale gotujesz lepiej od Anglii, nie?- wolałam się upewnić.
-Tak- zaśmiał się wyciągając patelnię z jakiejś kremowej szuflady. Podparłam głowę na ręce i nim się zorientowałam, co się dzieje, usnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz