03 stycznia 1307 18:47
Drogi pamiętniku,
Zaczęło się robić naprawdę nieciekawie. Prusy coraz bardziej zachowuje się agresywnie w stosunku do Polski. Chyba coś się szykuje...
Słońce leniwie schodziło z nieba dając miejsce Księżycu. Szłam spokojnym, białym lasem. Węgry nie wie, gdzie jestem, pewnie zaraz wyruszy na poszukiwania mojej osoby. Mam to jednak gdzieś, żyję już 6 wieków, wystarczająco dużo, aby być samodzielna i odpowiedzialna. Traktuję młodszego od siebie Węgry jak brata, jednak to nie upoważnia jego do wtrącania się w moje życie. Moje długie, brązowe, skórzane kozaczki robiły stosunkowo małe ślady na białym jak chmury śniegu. Chwyciłam mocniej płaszcz idąc niestrudzenie przed siebie.
04 stycznia 1307 11:38
Nie wróciłam na noc do zamku, gdzie Węgry pewnie już obmyśla plan działania. Dopiero co wstałam, spałam na miękkim, ale i mokrym śniegu. Nie czułam zimna, a wręcz przeciwnie. Gruba narzuta dawała mi wiele ciepła. Zwinnie strzepałam ze swoich platynowych włosów płatki śniegu i wyruszyłam w tułaczkę. Wszędzie rosły ogromne, chude, gołe drzewa. Byłam w środku lasy, to było pewne. Mimo, że moja niebieska narzuta znacznie rzucała się w oczy, mogłam czuć się bezpieczna. nagle, w oddali zauważyłam małą, drewnianą chatkę. Nie myśląc ani chwili dłużej ruszyłam rozbudzona myślą o schronie.
05 stycznia 1307 22:07
Już nie było powrotu, nie wiedziałam skąd przyszłam. Do domku doszłam wczesnym porankiem, następnego dnia. Zmęczona i wycieńczona padłam tuż przed drzwiami. Po krótkiej przerwie na uspokojenie oddechu dotknęłam drzwi wejściowych. Były kruche, stare, cienkie i doszczętnie zniszczone. Nie miałam więc problemu, aby wejść do środka. Spojrzałam raz jeszcze za siebie. Biała, odprysknięta farba wtapiała się w śnieg. Okna były powybijane, a ramy pognite. Dwa, kamienne schodki prowadziły do domu. Wtem spojrzałam na drzwi smutnym wzrokiem i weszłam do środka. W pomieszczeniu panowały egipskie ciemności. Zmęczona położyłam się na podłodze i zasnęłam.
06 stycznia 1307 13:01
Po wstaniu poczułam ten ohydny odór. Nie miałam pojęcia, skąd się wydobywał, więc błyskawicznie zatkałam nos ręką. O mało co nie zwymiotowałam, jednakże po kilku minutach przyzwyczaiłam się do zapachu. Pokój był duży, a dzięki wybitym szybom w oknach, promienie słońca nie miały problemu z dostaniem się do środka. Strzępki dywanu urzędowały na brudnej, nie mytej od stuleci podłodze. Pod obskurnymi ścianami stały zjedzona przez termity półki ze starymi książkami. Podeszłam niepewnie do jednej z nich. Grzbiety były grube, zrobione z ogromną dokładnością. Wyciągnęłam jedną, a serce dziwnie zaczęło mi bić mocniej. Otworzyłam ją, studiując dokładnie każde słowo. Książka jednak napisana była w innym, niezrozumiałym dla mnie języku. Każdy wyraz zlewał się ze sobą, tworząc nieprzyjemny dla oczu zlepek.
07 stycznia 1307 14:10
Zdążyłam przeszukać cały dom w poszukiwaniu jedzenia albo picia. Nic jednak nie nadawała się do tego. Dom posiadał piwnicę, parter i strych. Zakłopotana, co mogłabym teraz począć chwyciłam za ową książkę. Bordowa, gruba oprawa zrobiona była ze skóry. Ile to już czasu minęło? Czy zdążyłam już odejść w zapomnienie? Złoty tytuł lśnił na przedniej stronie przedmiotu. Czułam się coraz gorzej, żywiłam się tylko pobliskim śniegiem. Niebieski płaszcz przybrał czarnej barwy od panującego tam kurzu i brudu. Oczy mimowolnie zamykały się. Chyba już nie miałam siły walczyć. Więc teraz umrę? Tak tutaj? Przymknęłam oczy i przytuliłam do siebie książkę.
08 stycznia 1307 09:41
A może jednak dobrym pomysłem byłoby wyjść, może dokądś dojdę? Zrezygnowana zeszłam na dół, do piwnicy. Małe okienka wpuszczały niechętnie flary styczniowego słońca. Czułam się lepiej niż dnia poprzedniego. Piwnica była duża, mieściło się tam wiele mebli, które nie nadawały się już do użytku. Pomieszczenie jednak zmieniło się, odkąd byłam tu ostatnim razem. Rozglądnęłam się, ale nie byłam w stanie określić co uległo zmianie. Może układ mebli? A może po prostu to tylko złudzenia.
-Chwila moment, czy one tu wcześniej były?- moje zdziwienie, a zarazem przerażenie osiągnęło poziom zenitu, kiedy zauważyłam dziwne drzwi. Mieściły się one na szarym końcu półek z porozbijanymi flakonami i wazonami. Adrenalina i chęć przekroczenia tych drzwi dały o sobie znać. Nim pomyślałam dwa razy, chwyciłam drewnianą klamkę. Serce skoczyło mi do gardła, jednak nie zważając na ten fakt uwagi pociągnęłam przedmiot na dół. Szybko wpuściłam i wypuściłam zimne powietrze do płuc i pchnęłam drzwi.
09 stycznia 1307 08:41
Od początku czułam, że coś jest nie tak. Moje przypuszczenia sprawdziły się. Po przeszukaniu pokoju, do którego zaprowadziły mnie drzwi doszłam do wniosku, że nie znajduję się już w tym domku, a w innej, nieznanej mi lokacji. Nie ma już powrotu, drzwi nie chcą się ponownie otworzyć. Spojrzałam za siebie. Na białej jak trup ścianie wisiał jakiś duży świstek papieru. Podeszłam nieco bliżej. Nie miałam zielonego pojęcia, co to było. Na środku było białe okienko z napisem ''maj 1226''. Pod spodem rozrysowane były liczby od jeden do trzydzieści jeden. Liczba dwadzieścia osiem była podkreślona na czerwono. Czy ja już zwariowałam?
28 maj 1226 09:56
Chwila, ktoś tu chyba idzie, muszę się chować. Panicznie rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Szafa! Stała samotnie w kącie pokoju. Była na tyle duża, że mogłam się tam ukryć. Zdążyłam w ostatniej sekundzie. Uchyliłam delikatnie drzwiczki. Widok, który ujrzałam przeraził mnie. Średniego wzrostu chłopak, ubrany w białą szatę z czarnym krzyżem szedł prosto w moją stronę. Czerwone, przeszywające oczy przyśpieszyły pracę mojego serca. W prawej ręce trzymał krwawy miecz, w lewej czyjąś odrąbaną głowę.
28 maj 1226 12:30
Stało się, znalazł mnie. Po krótkiej sekundzie wahania zerwałam się do ucieczki. Chłopak był jednak szybszy i zwinniejszy, nie miałam żadnych szans.
28 maj 1226 14:24
W brew mojej woli zamknął mnie na strychu. Boję się, co mnie czeka.
28 maj 1226 18:02
Przyszedł. Szybkim ruchem obezwładnił moje ciało zawiązując czarną opaskę na oczy. Następnie zostałam siłą sprowadzona na dół, gdzie odwiązano mnie. Pokój był mdły, kremowy, jasny i czysty. Pod ścianą stało kilku dorosłych mężczyzn ubranych identycznie. Nie wiem ile czasu mi zostało.
28 maj 1226 23:09
To już mój koniec, egzekucja się zaczęła. Przed śmiercią miałam jedną misję do wypełnienia. Pamiętnik. Pośpiesznie rzuciłam go w kąt pokoju tak, aby nikt go nie zauważył. Chyba się udało.
14 marca 1939
-Idealna! Perfekcyjna!- Gromki głos mężczyzny odbijał się echem po wielkiej, sterylnej i białej sali- Nareszcie jest!
-Jak ją nazwiemy?- przez nieszczery uśmiech wycedził drugi.
-Myślę, że Republika Słowacka będzie idealnie...